W trzecią rocznicę poświęcenia „Efezu” i w dzień uroczystego wprowadzeniu do kaplicy domu relikwii św. Zelii i Ludwika Martin, rodziców św. Teresy od Dzieciątka Jezus odbył się drugi w tym roku formacyjnym krąg diecezjalny Domowego Kościoła. Po Eucharystii celebrowanej o godz. 12.00 i obiedzie rozpoczęliśmy spotkanie kręgu.
Po dzieleniu życiem przez pary rejonowe i odpowiedzi na pytanie: Co dobrego dzieje się w rejonie? rozważyliśmy fragment ewangelii Mk 10, 46b-52. W części formacyjnej spotkania podjęliśmy refleksję nad słowami homilii Ojca św. Franciszka wygłoszonej na zakończenie Synodu poświęconego młodzieży. Zatytułowaliśmy temat: „Młodzi w kościele. Inspiracje synodalne”. Papież przypomniał nam o potrzebie towarzyszenia drugiemu człowiekowi na drodze jego wiary i wymienił trzy kroki na tej drodze: wysłuchać, stać się bliskim, świadczyć. Poniżej tekst i pytania, które służyły naszej rozmowie. Zachęcamy do lektury. Może i innym oazowiczom pomogą w odkryciu jak towarzyszyć w drodze wiary tym, których Pan Bóg stawia na drodze życia.
Wiele razy w ostatnich latach obecny papież zachęca nas do towarzyszenia młodym, towarzyszenia małżonkom, towarzyszenia po prostu drugiemu człowiekowi na drodze jego wiary. Przypominanie o postawie „towarzyszenia” to jakby kluczowy motyw papieskiego nauczania. Z perspektywy naszego ruchu moglibyśmy powiedzieć, że cały proces formacyjny, który w ruchu realizujemy, jest towarzyszeniem ludziom młodym, dorosłym lub małżonkom, na ich drodze prowadzącej do dojrzałej wiary: począwszy od ewangelizacji, poprzez systematyczną formację, aż do podjęcia służby będącej realizacją rozpoznanego powołania we wspólnocie Kościoła i w świecie. Ale spojrzenie papieża Franciszka na proces towarzyszenia ludziom młodym w wierze jest dla nas niezwykle cenne i ubogacające, ponieważ może stanowić okazję do postawienia pytania o istotę naszej pracy formacyjnej, o jej sens, którego nie wolno nam stracić z oczu w trakcie wypełniania szczegółowych wskazówek zawartych w różnych konspektach i materiałach formacyjnych; może także odświeżyć naszą wrażliwość na potrzeby konkretnych ludzi, których spotykamy.
Zapytajmy zatem, czym właściwie jest towarzyszenie drugiemu na jego drodze wiary? Pięknie wyjaśnia to Ojciec święty w homilii wygłoszonej na zakończenie tegorocznego synodu, która stanie się punktem wyjścia dla naszej refleksji.
Papież wymienia trzy kroki na drodze towarzyszenia człowiekowi na drodze jego wiary: wysłuchać, stać się bliskim, świadczyć. Przyjrzymy się teraz bardziej szczegółowo każdemu z tych elementów. Najpierw, przy każdym z nich jeszcze raz posłuchamy odnoszącego się do niego fragmentu homilii papieża Franciszka, a następnie spróbujemy się zastanowić, czy potrafimy – zgodnie z sugestiami Ojca świętego – podjąć trud towarzyszenia bliźnim, zwłaszcza młodym, w drodze narodzin i rozwoju ich wiary.
1. Wysłuchać
Oto pierwszy krok, aby pomóc w podróży wiary: wysłuchać. To apostolstwo ucha: wysłuchać zanim zaczniemy mówić. Przeciwnie, wielu z tych, którzy byli z Jezusem, kazali Bartymeuszowi milczeć (por. w. 48). Dla tych uczniów człowiek potrzebujący był kłopotem na drodze, nieprzewidzianym punktem programu. Woleli czasy wyznaczane przez siebie samych, od czasów Mistrza, swoje słowa od wysłuchania innych: podążali za Jezusem, ale mieli na myśli własne plany. Jest to zagrożenie, którego zawsze trzeba się wystrzegać. Natomiast dla Jezusa wołanie tych, którzy proszą o pomoc, nie jest kłopotem utrudniającym drogę, ale istotnym pytaniem. Jakże ważne jest dla nas słuchanie życia! Dzieci Ojca Niebieskiego niech słuchają swoich braci: nie bezużytecznych plotek, ale potrzeb bliźniego. Wysłuchują z miłością, z cierpliwością, tak jak Bóg czyni z nami, z naszymi często powtarzającymi się modlitwami. Bóg nigdy nie ma dość, zawsze się raduje, kiedy go szukamy. Również my prośmy o łaskę serca potrafiącego wysłuchać. Chciałbym powiedzieć ludziom młodym, w imieniu nas wszystkich dorosłych: przepraszam, jeśli często was nie wysłuchaliśmy; jeśli zamiast otwierać dla was serce, napełnialiśmy wasze uszy. Jako Kościół Jezusa pragniemy słuchać was z miłością, będąc pewnymi dwóch rzeczy: że wasze życie jest cenne dla Boga, ponieważ Bóg jest młody i kocha ludzi młodych; i że wasze życie jest cenne również dla nas, a wręcz konieczne, aby iść naprzód.
Pytania do dzielenia:
– Czy mamy czas i serce, aby słuchać potrzeb osób uczestniczących w naszej formacji?
– Czy w naszym życiu stać nas na to, by podejmować „apostolstwo ucha: wysłuchać zanim zaczniemy mówić?”
2. Stać się bliskim
Po wysłuchaniu, drugi krok, by towarzyszyć podróży wiary, to stać się bliskim. Popatrzymy na Jezusa, który nie posyła kogoś ze „sporego tłumu”, który za Nim podąża, ale spotyka się osobiście z Bartymeuszem. Mówi do Niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?” (w. 51). Co chcesz: Jezus utożsamia się z Bartymeuszem, nie pomija jego oczekiwań; abym ci uczynił: czynić, nie tylko mówić; dla ciebie: nie według wyznaczonych z góry idei dla wszystkich, ale dla ciebie, w twojej sytuacji. Tak właśnie postępuje Bóg, angażując się w pierwszej osobie z miłością szczególnego upodobania wobec każdego. W swoim sposobie działania już przekazuje swoje orędzie: tak wiara rodzi się w życiu.
Wiara przychodzi przez życie. Kiedy wiara koncentruje się wyłącznie na formułach doktrynalnych, grozi jej, że będzie przemawiała tylko do głowy, nie poruszając serca. A kiedy koncentruje się tylko na czynieniu, grozi jej stawanie się moralizmem i ograniczanie do wymiaru społecznego. Wiara natomiast jest życiem: to życie miłością Boga zmieniło nasze istnienie. Nie możemy być doktrynerami ani aktywistami; jesteśmy wezwani do kontynuowania dzieła Bożego na sposób Boga, stając się bliskimi, trzymając się Jego, w komunii między nami, blisko naszych braci. Bliskość: oto sekret przekazywania istoty wiary, a nie jakiś aspekt drugorzędny.
Stawanie się bliskimi i wprowadzanie nowości Boga w życie brata stanowi odtrutkę na pokusę gotowych recept. Zadajmy sobie pytanie, czy jesteśmy chrześcijanami zdolnymi, by stawać się bliskimi, do wyjścia z naszych kręgów, aby ogarnąć tych, którzy „nie są z naszego grona”, a których Bóg niecierpliwie poszukuje. Zawsze istnieje ta pokusa, która powtarza się wiele razy w Piśmie Świętym: umywać ręce. To właśnie czyni tłum w dzisiejszej Ewangelii, tak właśnie Kain uczynił w odniesieniu do Abla, to uczyni Piłat wobec Jezusa: umyje ręce. Ale my przeciwnie, chcemy naśladować Jezusa i tak, jak On pobrudzić sobie ręce. On, który jest drogą (por. J 14, 6), dla Bartymeusza zatrzymał się na drodze; On, który jest światłością świata (por. J 9,5), pochylił się nad niewidomym. Uznajmy, że Pan pobrudził sobie ręce dla każdego z nas i patrząc na krzyż wyruszmy z tego miejsca, przypominając sobie, że Bóg stał się moim bliźnim w grzechu i śmierci. Stał się moim bliźnim: wszystko od tego się zaczyna. A kiedy ze względu na miłość do Niego i my także stajemy się bliskimi, to jesteśmy tymi, którzy przynoszą nowe życie: nie panami wszystkich, nie znawcami sacrum, ale świadkami miłości, która zbawia.
Pytanie do dzielenia:
– „Czy jesteśmy chrześcijanami zdolnymi, by stawać się bliskimi dla osób w naszych Kręgach, a także dla tych spoza Kręgów, których Bóg niecierpliwie poszukuje?”
3. Świadczyć
Trzecim krokiem jest świadczenie. Spójrzmy na uczniów, którzy wołają Bartymeusza: nie idą do niego, żebrzącego, z uciszającym groszem lub udzielając porad; idą w imię Jezusa. Kierują do niego trzy słowa, każde z nich pochodzące od Jezusa: „Odwagi, wstań, woła cię” (w. 49). Tylko Jezus w pozostałej części Ewangelii mówi odwagi!, bo tylko On wskrzesza serce. Tylko Jezus w Ewangelii mówi: powstań, aby uzdrowić ducha i ciało. Tylko Jezus wzywa, zmieniając życie tych, którzy za Nim idą, stawiając ponownie na nogi, tych którzy upadli, wprowadzając światło Boga w ciemności życia. Wiele dzieci, wielu młodych, takich jak Bartymeusz, szuka w życiu światła. Szukają prawdziwej miłości. I podobnie, jak Bartymeusz, pomimo obecności wielu ludzi, błagał jedynie Jezusa, tak i oni błagają o życie, ale często znajdują tylko fałszywe obietnice i niewielu, którzy naprawdę się nimi interesują.
To niechrześcijańskie oczekiwać, aż szukający bracia zapukają do naszych drzwi. Powinniśmy do nich iść, nie niosąc samych siebie, ale Jezusa. On nas posyła, tak jak tych uczniów, abyśmy dodawali otuchy i podnosili w Jego imię. Posyła nas, abyśmy powiedzieli każdemu: „Bóg prosi, byś pozwolił się Jemu miłować”. Ileż razy zamiast tego wyzwalającego przesłania zbawienia nieśliśmy samych siebie, nasze „recepty”, nasze „etykiety” w Kościele! Ileż razy, zamiast czynić naszymi słowa Pana, podawaliśmy za Jego słowo nasze idee! Ileż razy ludzie odczuwają bardziej ciężar naszych instytucji, niż przyjazną obecność Jezusa! Wtedy uchodzimy za rodzaj organizacji pozarządowej, za jakąś organizację para-państwową, a nie wspólnotę zbawionych, którzy żyją radością Pana.
Pytanie do dzielenia:
– Czy dostrzegamy niebezpieczeństwo polegające na tym, że w ramach spotkań formacyjnych „nieśliśmy samych siebie, nasze recepty”, zamiast „przyjaznej obecności Jezusa”?