Zbliżała się niedziela Miłosierdzia Bożego. Zadzwonił ksiądz proboszcz Wojciech z prośbą, by w tą niedzielę, piętnaście minut przed rozpoczęciem Eucharystii o godzinie 10.00 , przeczytać dowolny fragment z „Dzienniczka” świętej siostry Faustyny. Nie wyobrażałem sobie abym mógł tego odmówić więc natychmiast się zgodziłem. Pozostał mi tylko problem, jaki fragment wybrać, by przez te kilkanaście minut zainteresować tymi treściami słuchających? Modliłem się i prosiłem Ducha Świętego o pomoc w tym zakresie, przyznam się, że nie przeczytałem w całości tego Bożego dzieła.
Przeglądając wyrywkowo tekst odkryłem, że jest bardzo wciągający, bogaty w przeróżne tematy, przez dwa popołudnia nie mogłem się zdecydować, co wybrać. W trzecim dniu, powróciłem ponownie do początku i natchnienie wskazało na „Zeszyt pierwszy” werset od 395 do 404 włącznie. Po ponownym przeczytaniu tego tekstu, doszedłem do wniosku, że trudno mi jest, czytając pewne fragmenty opanować emocje wzruszenia. Doświadczyłem już kilkakrotnie takiej sytuacji, że czytając tekst, czy to na Mszy św. od ambony, czy też przy innych grupowych rozważaniach słowa Bożego, załamał mi się tak głos, że nie mogłem kontynuować dalej. Bez dłuższego zastanawiania przychodzą mi na myśl teksty; z Drugiej Księgi Machabejskiej /2Mch7,1-42/, z Apokalipsy /Ap3,14-22/, czy choćby zakończenie przypowieści o synu marnotrawnym /Mt15,31-32/. Przed wyjściem do kościoła dzieliłem się z Basią tym moim problemem, słysząc jednak jej wsparcie, nie wycofałem się z wybranego tekstu. Nie bez trudności ale udało mi się jakoś opanować emocje i przeczytać zaplanowaną ilość tekstu. Dziękuję Ci Panie za ten dar.
Przed wyjściem jeszcze do czytania, zostałem zapytany, czy pomogę w czasie Eucharystii rozdawać Komunię Świętą jako szafarz, nie mogłem oczywiście odmówić. Pospiesznie odłożyłem „Dzienniczek”, założyłem albę i procesyjnie ze służbą liturgiczną wyszliśmy do ołtarza. Po krótkim czasie poczułem duszności i ból w moich piersiach. W ostatnich kilku dniach, podobne objawy już miałem, z pewnością o mniejszym natężeniu ale przypisywałem je mojemu ciągle szwankującemu górnemu i dolnemu kręgosłupowi. Teraz jednak ból z biegiem czasu narastał. Towarzyszył temu obficie oblewający mnie pot, w czasie udzielania Komunii Świętej, widziałem kątem oczu spływające jego strugi, zresztą płynęły one po całym ciele. Po wyjściu z kościoła, padający deszcz jak i chłód, były moimi sprzymierzeńcami.
Razem z żoną pospiesznie pojechaliśmy do szpitala w Brzesku, by szukać pomocy u lekarza, jednak przed jego gabinetem poczułem ogólną słabość i omdlenie. Niebezpiecznie upływający dla mnie czas, był mi już całkiem obojętny. Moja jedyna reakcja sprowadzała się tylko do kilkukrotnego wyszeptania; Boże bądź miłościw mnie grzesznemu. Dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji Basi, znalazłem się natychmiast na oddziale intensywnej terapii /OIOM/. Tutaj udzielono mi natychmiastowej i skutecznej pomocy. W chwilach lepszego kontaktu usłyszałem, że mam zawał serca i będę przewieziony do Tarnowa na zabieg, obsługa karetki otrzymała informację, że w tej chwili trwa tam zabieg. Gdy dojechaliśmy okazało się jednak, że zespół ratunkowy już czeka na mnie i kierują bezpośrednio na stół operacyjny. Po zabiegu, dowiedziałem się od lekarza prowadzącego, że został wykonany zabieg ratujący życie, niemniej będzie potrzebna jeszcze jedna ingerencja ze względu na zatkanie innej tętnicy w 70 procentach. Została ona przeprowadzona po dwóch dniach.
Dzisiaj w piątej dobie mogę już logicznie myśleć, uczestniczyć w Eucharystii, rozmawiać telefonicznie, no i dziękować Bogu i ludziom za dar miłości, troski, modlitwy i wspólnoty.
Chciałbym wrócić właśnie do fragmentu „Dzienniczka” który czytałem. Siostra Faustyna wraca do rodzinnego domu po długiej rozłące, króciutko opisuje te chwile; „Po przywitaniu zaraz upadliśmy wszyscy na kolana, by złożyć Bogu dziękczynienie za łaskę, że mogliśmy się jeszcze raz w życiu wszyscy zobaczyć.”
Upadam przed Tobą Panie i składam dziękczynienie za dar życia, za dar miłości i troski mojej żony, naszych synów i ich rodzin, za ręce służby zdrowia, pracujących dla ratowania ludzkiego życia, bez względu na porę dnia, niedzielę czy dzień świąteczny.
Upadam przed Tobą Panie i składam dziękczynienie za dar wspólnoty Domowego Kościoła, za Waszą szybką reakcję Irenko i Józiu, w powiadomieniu wszystkich z prośbą o modlitwę w mojej intencji. Za zamówioną Mszę św. przez Marka i Ninę, za Wasz udział w niej, za wszelką modlitwę indywidualną, małżeńską, czy w Kręgu. Bądź uwielbiony Panie za wszystkich członków naszej Formacji.
Upadam przed Tobą Panie i składam dziękczynienie za Kapłanów, sprawujących Eucharystię i modlących się w mojej intencji. Kapłan to wielki dar dla człowieka na każdy dzień, a tym bardziej dla tego, który potrzebuje Jego pomocy, posługi, czy modlitwy. Dziękuję Ci Panie za całą wspólnotę parafialną, Róże różańcowe, krewnych, sąsiadów i tych wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób zanosili modlitwy w mojej intencji, przekazywali życzenia czy pozdrowienia. Uwielbiam Cię Panie za wszystkich ludzi dobrej woli, czynu i modlitwy. Siostra Faustyna zapisze; „Noc całą ofiarowałam za ciężko chorą matkę, by jej Bóg udzielił łaski, by cierpienia w których pozostaje, nie straciły nic ze swej zasługi.” Przyjmij Panie moje cierpienia, chcę Ci za nie dziękować i prosić, bym przez nie, mógł jeszcze bardziej zbliżać się do Ciebie.
Na koniec chciałbym podzielić się radością, zresztą podeprę się znowu „Dzienniczkiem”; „Kiedy usiadłam do auta, dałam folgę sercu i rozpłakałam się również, jak dziecko, z radości, że Bóg udziela tyle łask rodzinie naszej, i pogrążyłam się w modlitwie dziękczynnej.” Otrzymałem od Boga – folgę dla mojego serca, mam nadzieję, że będzie dalej biło. Ileż to razy, szczególnie w tym ostatnim czasie, zdarzyło mi się rozpłakać, jak dziecko, z nieopanowanej radości, na wieść o tym, że ja tu leżę w szpitalu, bez chęci do modlitwy, a tam gdzieś w różnych miejscach płynie modlitwa za mnie, z prośbą o łaskę zdrowia; a dobry Bóg udziela tylu łask, mnie i naszej rodzinie!
I już dzisiaj, kilka dni później, chcę Wam wszystkim serdecznie podziękować i pogrążam się w modlitwie dziękczynnej. Panie mój i Boże, przyjmij moje oddanie Tobie czci i chwały, za dar miłości bliźniego, której tyle otrzymałem od tych ludzi! Bądź uwielbiony Panie.
Janusz Wodka