Pan Bóg sam wybrał czas i ludzi, by dokonało się to dzieło. Zgromadził nas w liczbie 49 osób byśmy wspólnie kroczyli Jego śladami po tej niezwykłej Ziemi (do której już zawsze będziemy tęsknić!!!). Rozpoczęliśmy oazowe przeżycia (wg woli Bożej) w Gosławicach, gdzie bardzo szybko zawiązała się Wspólnota. Zaczęliśmy smakować oazowego programu III0. Niezwykłym było spotkanie z Pasterzem naszej diecezji – Księdzem Biskupem Andrzejem Jeżem, który znalazł czas, aby nas odwiedzić i pobłogosławić, by posłać nas do Ziemi naszego Pana z bagażem modlitewnym obejmującym sprawy diecezji, biskupiej posługi i całego Ruchu Światło-Życie.
A potem... Trudno w kilku zdaniach opowiedzieć ogrom przeżyć, każdy uczestnik na pewno zwrócił uwagę na coś innego. I nie chodzi tu o to, by relacjonować każdy dzień Oazy. Chodzi o DZIĘKCZYNIENIE BOGU za wielkie rzeczy, które nam uczynił. Z woli Bożej musieliśmy wrócić z Ziemi Świętej o jeden dzień wcześniej, co stało się okazją do przeżycia Dnia Wspólnoty wraz z Oazami turnusu trzeciego w Krościenku. Tak więc nie tylko nie straciliśmy, ale zyskaliśmy tak wiele...
Z serca dziękujemy naszemu przewodnikowi po Ziemi świętej – Księdzu Piotrowi Łabudzie, który włożył wiele wysiłku w organizację naszej Oazy. Później z Biblią w ręku i sercu oprowadzał nas po tych miejscach, po których kiedyś stąpał nasz Pan i Zbawiciel oraz Jego Matka i Uczniowie.
Cieszyliśmy się również z obecności w naszej Wspólnocie czterech kapłanów, którzy z nami pielgrzymowali, modlili się, sprawowali sakramenty. Szczególnie dziękujemy za posługę w sakramencie pokuty i pojednania, który miał miejsce na Górze Tabor.
Całej oazowej wspólnocie za odwagę, by skorzystać z zaproszenia na te rekolekcje, za atmosferę, zaangażowanie w posługi, we wzajemną pomoc i troskę. Budowaliśmy wspaniały Kościół - wcale nie z kamieni i złota, ale z naszych serc!
Chwała Panu!
Ks. Sylwester Brzeźny – moderator Oazy
Ks. Wojciech Karpiel – współmoderator
Alicja Marek Machajowie – para odpowiedzialna
„Jak dobrze jest dziękować Ci Panie i śpiewać psalm Twojemu Imieniu..."
Od dość dawna dojrzewało w nas pragnienie wyjazdu do Ziemi Świętej. Mieliśmy już nawet kilka takich propozycji od różnych grup, jednak ciągle czuliśmy, że to jeszcze nie ten czas. Kiedy przyszła propozycja wyjazdu od Ali i Marka - naszej Pary Diecezjalnej, na IIIo Oazy do Ziemi Świętej, rozważaliśmy czy to już jest właśnie dla nas. Mieliśmy też pewien znak, otóż przeglądając nasze zdjęcia, natrafiliśmy na takie wykonane 33 lata temu, na którym jako para młoda wychodzimy z kościoła po naszym ślubie i trzymamy prezent od naszych kapłanów – album „Ziemia Święta". Te symboliczne 33 lata, które Chrystus przeżył na ziemi oraz ten album były wystarczającymi znakami od Pana dla nas, aby podjąć decyzję wyjazdu. Otrzymawszy od Ali i Marka zadanie animowania muzycznie tej Oazy odkryliśmy, że to jest też okazja, aby w tych świętych miejscach zaśpiewać i zagrać Panu. Ta możliwość stała się wkrótce ogromnym pragnieniem, aby wykonać to jak najlepiej. To pragnienie było tak duże, że nie skorzystałem z możliwości pożyczenia na miejscu gitary obawiając się, że nie będzie ona odpowiednia i postanowiłem zabrać swoją dwunastkę, aby na moje możliwości zagrać jak najlepiej. Po sprawdzeniu na stronie linii lotniczych warunków przewozu gitary, zleciłem wykonanie odpowiedniej walizy, która mogła pomieścić gitarę z futerałem (dla transportowania gitary autokarem na miejscu) oraz niezbędne rzeczy i ubrania dla części męskiej naszego małżeństwa.
Wszystko szło dobrze do czasu, kiedy dowiedzieliśmy się o konieczności poddania się natychmiastowej operacji usunięcia u mnie nerki. Stało się to w przeciągu kilku dni, po wykonaniu niezbędnych badań. W tarnowskim szpitalu rozpoczęły się, jak to z perspektywy czasu widzimy, doświadczenia związane z wyborem naszego uczestnictwa w Rekolekcjach. Pierwsze było bardzo ciekawe dla mnie, bo uczestnicząc jeszcze przed operacją we mszy świętej w kaplicy szpitalnej, słyszałem chyba pierwszy raz w życiu organistę, który nie bardzo rozróżniał tonacje durowe od molowych i było to przeżycie tak okropne, że zatykałem sobie uszy, aby tego nie słuchać. Po chwili nasunęła się jednak refleksja, że jeśli mój śpiew i granie nie pochodzi z głębi serca, a jest skupieniem się na zewnętrznych jego walorach, to być może podobnie jestem odbierany przez Pana Boga, tak jak ja odbierałem śpiew i grę tego organisty. Było to bardzo mocne i przygnębiające uczucie. W jednej chwili uświadomiłem sobie, że tak właśnie może być, jeśli nie robię czegoś z czystej motywacji służenia Panu, a robię coś na swoją chwałę.
Czas pobytu w szpitalu to przede wszystkim czas doświadczenia wspólnoty. Najpierw tej małżeńskiej. Praktycznie cały czas byliśmy razem z moją małżonką, która towarzyszyła mi w tych trudnych chwilach troszcząc się o mnie. Po wtóre było to doświadczenie wspólnoty rodzinnej – dzieci i krewnych zapewniających nas nieustannie: „Jesteśmy z Wami. Modlimy się". Wielką troskę i miłość odebraliśmy od kapłanów i osób naszej Wspólnoty Kręgów Domowego Kościoła, które codziennie odwiedzały nas, telefonowały, przekazywały pozdrowienia, modliły się. Doświadczyliśmy i nadal doświadczamy ogromnego wsparcia modlitewnego wielu osób. Był to również czas rozeznawania i konsultacji czy możemy zrealizować nasze pragnienie wyjazdu do Ziemi Świętej. W tym rozeznawaniu towarzyszyli nam kapłani – ks. Sylwester i ks. Wojciech oraz ks. Paweł. Osobiście miałem takie przekonanie, że skoro Pan dał nam takie rozeznanie żeby pojechać, to przecież nie mógł sobie zapomnieć, że będę miał operację. Po ludzku więc upewniwszy się u Pana Ordynatora Oddziału, że nie ma medycznych przeszkód, podtrzymaliśmy decyzję o naszym udziale w Oazie. Personel medyczny w bardzo życzliwy sposób okazywał swoje zainteresowanie naszym wyjazdem do Ziemi Świętej, a widząc nasze wielkie pragnienie, wszelkimi możliwymi sposobami bardzo pomagał w powrocie do sił i zdrowia.
Ostateczna jednak próba przyszła w Gosławicach, gdzie zaczęła się nasza Oaza i na koniec pierwszego dnia pojawiła się wysoka gorączka, której wcześniej po operacji nie było. Były więc badania i konsultacje w szpitalu. W tym czasie naszą Oazę odwiedził Ksiądz Biskup Ordynariusz i w rozmowach ze wspólnotą, dowiedziawszy się o naszych kłopotach zdrowotnych stwierdził, że czasem na Oazie występują takie różne próby. Też nasza córka Kasia przysłała nam sms-a: „Te wszystkie przeciwności to pewnie walka, bo to przecież Oaza i to w takim miejscu!:)". My też wiedzieliśmy, że czasem na Oazie występują takie próby, ale w tym wypadku wiedza a osobiste doświadczenie tego problemu stworzyło pewną różnicę. Wieczorem pomimo zażywania antybiotyku, kiedy gorączka nie ustępowała, załamała się nasza wiara w to, że pojedziemy i wyraziliśmy naszą decyzję o pozostaniu w kraju. Było to bardzo mocne przekonanie, że tak należy uczynić, aby nie robić też kłopotu innym. Zupełnie nie rozumieliśmy tego co się dzieje, bo nasze wcześniejsze rozeznanie było przecież takie aby jechać, a tu po ludzku widać, że się nie da. Jednak część osób ze wspólnoty oazowej wewnętrznie odczuła, że jest to właśnie próba wiary i należy się modlić o uzdrowienie. Ja nazwałem później te osoby „grupą nacisku". Pomodlono się więc nade mną z wiarą o uzdrowienie, a mężczyźni podjęli całonocne czuwanie przed Najświętszym Sakramentem. My byliśmy tą walką już zmęczeni i nie zmieniliśmy decyzji co do pozostania w kraju, ale ja w swoim sercu uczyniłem postanowienie, że jeżeli rano o godz. 600 nie będę miał gorączki to pojedziemy. Bałem się jednak podzielić z tym postanowieniem z Basią, bo ona była mocno przekonana, że mamy pozostać. Rano o godz. 500 obudziłem się i poprzez pomiar stwierdziłem, że nie mam gorączki. Chwała Panu, ale pozostał problem przekonania mojej Basi, żeby na nowo powrócić do pierwotnej decyzji. Przez godzinę modliłem się, zanim rozpocząłem negocjacje. Na szczęście znów pomogła w tym wspólnota zapewniając o wszelkiej z ich strony pomocy i namawiając, aby zdecydować się pojechać. Na jutrzni mogliśmy już wspólnie wychwalać Pana za moje uzdrowienie. Tych przeżyć emocjonalnych było tyle, że ks. Sylwester – Moderator Oazy wyraził się w ten sposób, że gdybyśmy nawet wszyscy nie pojechali do Ziemi Świętej, to już przez to zaangażowanie wszystkich i wzmocnienie naszej wiary, w pewnym sensie uzyskaliśmy owoce Oazy.
Wierzymy, że modlitwa wielu osób sprawiła, że podczas pobytu w Ziemi Świętej byłem szczególnie umocniony przez Pana Boga i mogłem, na równi ze wszystkimi pielgrzymować i dotykać miejsc świętych. Spełniło się więc nasze pragnienie zaśpiewania i zagrania Panu prawie codziennie podczas mszy świętych w tych wyjątkowych miejscach.
Do szczególnych naszych przeżyć należy niewątpliwie Droga Krzyżowa, o której słyszeliśmy z ust wielu osób, które wcześniej pielgrzymowały już do Ziemi Świętej, że nie ma to jak na naszej Kalwarii, gdzie jest pobożnie i można się zmęczyć idąc pod górę a tu w zasadzie idziemy po równym. Nasz odbiór był trochę inny. Szliśmy prawie jak wtedy, gdy Chrystus szedł i miał za sobą zwolenników i przeciwników oraz obojętnych. Szliśmy adorując Pana i mając świadomość, że obok nas jest wielu, którzy nie wierzą w Mesjańską misję Chrystusa lub są obojętni na Jego przesłanie.
Innym ważnym miejscem, którego dotykaliśmy była Góra Przemienienia. Od kilku już lat, kiedy przygotowywaliśmy się do posługi na różnych rekolekcjach oazowych, modliliśmy się o doświadczenie bliskie doświadczeniu Piotra, Jakuba i Jana, które przybliża boskość Chrystusa, aby się Nim skuteczniej dzielić. Tak więc to miejsce było szczególnie ważne. Tam też doznaliśmy wewnętrznej przemiany w sakramencie pojednania.
Wyjątkowym było też miejsce narodzenia Chrystusa, gdzie akurat obydwoje mogliśmy spędzić więcej czasu, aby powierzać tych, którzy prosili nas o modlitwę. Tam też adorowaliśmy Pana poprzez śpiew kolęd.
Niezapomnianą była msza święta w naszej intencji w Bazylice Grobu Pańskiego w Kaplicy Najświętszego Sakramentu (każde małżeństwo miało w innym miejscu). Bardzo wymowne dla nas doświadczenie, ponieważ z początkiem tego roku zapragnęliśmy uczestniczyć w adoracji Najświętszego Sakramentu i to pragnienie realizujemy w każdy piątek po pracy przez pół godziny w Sądeckiej Bazylice. Odczuliśmy tutaj, że ta adoracja jest nam potrzebna, że nie możemy jej zaniedbywać. Cały czas uczymy się więc uwielbiać Pana Boga we wszystkim.
Każde odwiedzane miejsce Ziemi Świętej jest szczególne i wyjątkowe. Każde pozostaje w naszej pamięci, każde wzrusza i zachwyca, wzbudza wdzięczność i modlitwę – Grota Zwiastowania w Nazarecie, Góra Błogosławieństw, Kafarnaum, Tabgha, Jezioro Galilejskie, Kana Galilejska, Góra Kuszenia, Ogród Oliwny, Bazylika Grobu Pańskiego, ................
W czasie choroby Romana i podczas całej Oazy doświadczyliśmy wielkiej miłości Pana Boga, miłości Boga uosobionej w konkretnych osobach z naszych rodzin, sąsiedztwa, służby zdrowia, kapłanów, przyjaciół, innych wspólnot, a nade wszystko ze wspólnoty Domowego Kościoła. Poprzez zatroskanie, przejęcie się nami, poprzez wszystkie okazywane nam gesty miłości, życzliwości, wszelkiej pomocy, nade wszystko modlitwy czuliśmy się jakby niesieni na rękach. To wzruszające zatroskanie o nas wzbudziło we mnie refleksję, kiedy wpatrywałam się w hasło Oazy III0 - „Ecclesia Mater – Mater Ecclesiae" tzn. „Kościół Matką – Matka Kościoła". Doświadczyłam tak namacalnie troski Kościoła o nas, troski Kościoła jako najczulszej, najlepszej Matki, troski Kościoła któremu zależy na nas, który nas kocha, przytula nas jak Kochająca Matka. Troski Kościoła-Matki, który nam współczuje i przeżywa z nami nasze trudności, nasze zmartwienia, chociaż każdy z członków Kościoła ma dość swoich zmartwień i kłopotów. A druga część hasła – W Nowennie Pompejańskiej, którą rozpoczęłam kilka tygodni przed diagnozą Romana, a zakończyłam 2 dni przed wyjazdem do Ziemi Świętej „omawiałam" z Maryją – naszą Mamą – Matką Kościoła sprawy zdrowia Romana i wyjazdu na Oazę. Zwracałam się do Niej, bo wiedziałam, że „Matka wszystko rozumie, Sercem ogarnia każdego z nas, zobaczyć dobro w nas umie, Ona jest z nami w każdy czas" i ufam, że pomogła nam przejść przez to wszystko o czym świadczymy. Z wdzięczności Panu Bogu za doznane łaski od powrotu z Oazy odmawiam codziennie Magnifikat – wielbiąc Boga jak Maryja.
Mamy świadomość, że nasza obecność w Ziemi Świętej to prawdziwy cud i łaska jakiej doznaliśmy od Pana Boga. Chcieliśmy więc wyrazić naszą wdzięczność Panu Bogu oraz naszym dzieciom, rodzinie, sąsiadom, służbie zdrowia, kapłanom, przyjaciołom, współpracownikom, innym wspólnotom, Wspólnocie Domowego Kościoła, a nade wszystko Wspólnocie Oazowej za troskę tą ludzką oraz duchową i zadedykować Wam fragment listu do Tesaloniczan, którego treść jest zgodna z tym co czujemy:
1 Tes 3, 7-10a
„Zostaliśmy dzięki wam, bracia, pocieszeni: przez wiarę waszą we wszelkiej potrzebie i naszym ucisku. Teraz bowiem ożyliśmy, gdy wy przy Panu stoicie. Jakież bowiem podziękowanie możemy za was Bogu złożyć, za radość, jaką mamy z powodu was przed Bogiem naszym? Gorąco modlimy się we dnie i w nocy, abyśmy mogli was osobiście zobaczyć ...".
Chwała Panu!
Barbara i Roman
Dar na 30-lecie małżeństwa
Oaza IIIo w Ziemi Świętej była dla nas „prezentem" od Pana Boga i od ludzi, którzy podjęli takie wyzwanie. Ci odważni ludzie to ks. Sylwester, ks. Wojciech, Ala i Marek Machajowie oraz ks. Piotr Łabuda. Im to zawdzięczamy niezwykłe przeżycia na naszą rocznicę ślubu. Takich świętujących par było więcej w naszym gronie. W czasie dnia wspólnoty 29.08.2015r, odczuwało się, że to, co przeżyliśmy i wspólnie zobaczyliśmy, bardzo nas łączy, a oglądając zdjęcia każdy z radością i wzruszeniem wspominał te chwile.
Nie jest łatwo w krótkich słowach podzielić się ogromnym ładunkiem uczuciowym i emocjonalnym, które wywołuje wspomnienie tamtych dni. Wędrowaliśmy przecież po miejscach, gdzie nasz Zbawiciel żył, nauczał, uzdrawiał i dokonywał cudów.
Poznaliśmy miejsca, gdzie dokonało się zwiastowanie narodzin Maryi, Jej zwiastowanie w Nazarecie, narodzenie Jezusa w Betlejem, nawiedzenie św. Elżbiety, a także zaśnięcie Najświętszej Mari Panny.
Wielkie wrażenie wywarła na nas droga krzyżowa, pobyt na Golgocie i dotknięcie skały w miejscu wbicia krzyża Pana Jezusa. Tam odbyła się Msza Święta między innymi za nasze małżeństwo i rodzinę. Niesamowite były chwile przy miejscu zdjęcia z krzyża i przy Grobie Pańskim, gdzie dokonało się zmartwychwstanie. W wielu miejscach mieliśmy szczególne intencje. W Wieczerniku, gdzie odbyła się ostatnia wieczerza, ustanowienie Eucharystii i zesłanie Ducha Świętego, modliliśmy się za proboszczów i kapłanów potrzebujących naszego wsparcia. Nad rzeką Jordan, w miejscu chrztu Pana Jezusa polecaliśmy naszych chrześniaków i chrzestnych a na górze Tabor, w miejscu przemienienia Pańskiego mieliśmy możliwość własnej przemiany w sakramencie pojednania. Odnowienie ślubów w Kanie Galilejskiej to marzenie wielu małżeństw. My mieliśmy to szczęście. Napełniło to nas wzruszeniem i radością.
Codziennie, zgodnie z programem OAZY IIIo odbywały się dialogi małżeńskie. Nam szczególnie zapadł w pamięć dialog na Górze Błogosławieństw w otoczeniu przepięknej przyrody oraz w Getsemani, przy Ogrodzie Oliwnym. Spotkania w grupach odbywały się zazwyczaj również w odwiedzanych miejscach.
Każdy dzień dostarczał wielu wrażeń: choćby wspomnieć kąpiel w Morzu Martwym, rejs po Jeziorze Galilejskim, pobyt w miejscu, gdzie Pan Jezus rozmnożył chleb. Odwiedziliśmy też miejsca na Pustyni Judzkiej w bardzo ekstremalnych temperaturach (ponad 40 stopni).
Mieliśmy możliwość spotkania się z ludźmi żyjącymi w Ziemi Świętej, z kościołem w jego różnych aspektach. Wiele czasu poświęcaliśmy na modlitwę z liturgii godzin, Eucharystię i stacje Maryi, a po powrocie do hotelu realizowaliśmy kolejne punkty programu Oazy, do czego nas zachęcali niezmordowani- ks. Sylwester i ks. Wojciech. Dzięki opatrzności Bożej mogliśmy cieszyć się pięknym śpiewem, który prowadzili Basia i Romek Kosakowscy. Za ich posługę wyrażamy naszą wdzięczność i radość z ich obecności.
Jesteśmy bardzo wdzięczni organizatorom za to, że potrafili tak wspaniale połączyć Oazę z pielgrzymką, a księdzu Piotrowi- naszemu przewodnikowi w szczególności za jego kunszt. Dla nas była to PODRÓŻ ŻYCIA. Bogu dziękujemy, że udało się pokonać trudności i lęki związane z wyjazdem. Widzimy tu działanie Boga i ogromną moc modlitwy, zwłaszcza wspólnotowej. Po powrocie już pojawiła się tęsknota za tamtymi miejscami i przeżyciami, i pragnienie ponownego nawiedzenia Ziemi Świętej.
Alicja i Michał